Alternatywny rynek Newconnect świętował niedawno 4 urodziny. Pojawiło się z tej okazji wiele analiz, a także prób oceny tego przedsięwzięcia. Spróbujemy spojrzeć na rynek Newconnect z innej strony i rzucić światło na problemy, które zaczynają ten rynek coraz mocniej dotykać.
Ilość czy jakość? Ilość na pewno..
Obroty na rynku alternatywnym systematycznie spadają, mimo niemalejącej liczby spółek debiutujących na nim. 30 sierpnia 2007 roku zadebiutowało pięć spółek DIGITAL AVENUE, S4E, VIAGUARA, VISION, WDMSA. Do końca roku 2007 przybyło na rynku jeszcze 14 spółek. Rok 2008 przyniósł 51 debiutów, rok 2009 ze względu na ciężki czas kryzysu „zaledwie” 23 debiuty. Rok 2010 – na rynku Newconnect debiutuje 86 spółek, no i wreszcie rok 2011 – do 21 października debiutowały na „małym parkiecie” 142 spółki. Dodajmy, że wynik z 2011 roku daje nam debiut na NC średnio co półtora dnia.. debiut z częstotliwością nieco większą niż 12 godzin (biorąc pod uwagę tylko dni sesyjne)...
Można by powiedzieć – dobrze, dobrze, że rynek się rozwija, że coraz więcej spółek idzie tą drogą rozwoju, sięgając po kapitał z oferty akcji na rynku Newconnect. Ale można też mieć pewne zastrzeżenia.. Czy wraz z ilością debiutów podąża jakość, czy sam rynek Newconnect jest wystarczająco dobrze wypromowany wśród inwestorów. Czy dla inwestorów kupujących akcje bezpośrednio na rynku, a nie w ofercie prywatnej, są szanse na zysk, przy akceptowalnym poziomie ryzyka, czy też rynek Newconnect to mała dżungla na GPW, kierująca się specjalnymi zasadami nie do końca jasnymi dla przeciętnego „małego” inwestora. Trudno oprzeć się czasem wrażeniu, że niektóre spośród licznych debiutów poza wrażeniem artystycznym nie oferują inwestorom nic. Oczywiście można powiedzieć, że nie ma przymusu inwestowania w akcje spółek notowanych na Newconect, każdy ma swój rozum – jasne, tylko jak się to ma do ogólnego odbioru rynku Newconnect i siłą rzeczy samej GPW, której jest on częścią.
Podbij... i sprzedaj...
Mechanizm jest dość prosty. Spółka debiutująca na NC, dla przykładu niech zajmuje się produkcją sznurowadeł, na rynek dopuszczane są spółki nie zajmujące się w gruncie rzeczy niczym, a mające jedynie „plany”, tak więc sznurowadła nie powinny nikogo bawić.. a więc wspomniana spółka szykuje emisję na rynku NC, z której planuje pozyskać 2 mln złotych i wejść w produkcję zatrzasków i innych suwaków. Pan Iksiński razem z panem Igrekowskim sprzedają w ofercie prywatnej 2 mln akcji po 1 zł każda, w ich rękach pozostaje nadal 80% firmy. Dajmy na to, że dziwnym zbiegiem okoliczności oferta kierowana jest do panów Wałkiewicza i Przewałki, bliskich znajomych głównych akcjonariuszy. Debiut okazuje się pełnym sukcesem, notowania długo nie mogą się otworzyć, TKO krąży wokół 2-2,5zł. Ludzie uwierzyli w biznes sznurowadłowy? Handel zostaje puszczony za skromne 2 zł za akcję, 100% wzrost, pięknie. Jeszcze „delikatne” podbicie kursu do 2,8 zł (nie jest to trudne, bo akcji w obrocie malutko) i można zacząć się pozbywać gorących kartofli, pierwsi sprzedają Wałkiewicz i Przewałka, dalej dołączają do nich Iksiński i Igrekowski (dziwnym trafem nie założyli lookupów na swoje pakiety akcji). Ale kto to kupuje?! Niestety, na część „inwestorów” nadal działa magia, dajmy na to, dwucyfrowego spadku i życzeniowe myślenie o odbiciu, że to tylko korekta i szansa zebrania cennego waloru na promocji, hobby polegające na łapaniu spadających noży jest nadal dość popularne, a twierdzenia w stylu „nawet kot musi się odbić” mają nadal swoich wyznawców. Większość uczestników rynku dostrzega, że jest to już tylko równia pochyła, niestety nie wszyscy, tym nieszczęśnikom pozostanie ślad na rachunku maklerskim, tym wierzącym w odbicie zapewne coraz mniejszy. No chyba, że firma wypuści kolejną emisję z zamiarem wejścia w rzepy..
Sprawdźmy jednak jaka jest skala problemu, w tym celu wzięliśmy pod lupę spółki, które zadebiutowały na Newconnect w przeciągu ostatniego roku. W tym celu nie będziemy rozpatrywać ceny emisyjnej, ale tą z zamknięcia pierwszego dnia notowań, czyli po tzw. podbiciu z dnia pierwszego lub po prostu po efekcie pierwszego dnia notowań, który jak wiemy rządzi się swoimi prawami.
I tak o ile debiuty październikowe nie wypadają jeszcze blado, bo na dzień 21.10.2011r. połowa spółek, które pojawiły się na parkiecie NC była jeszcze nad kreską wyznaczoną przez pierwszy dzień notowań, to już im dalej w las tym coraz ciemniej i coraz więcej drzew oznaczonych minusem... kolejno debiutanci wrześniowi – 62% z tego grona pod kreską (5+, 8-), debiuty sierpniowe – 64% spółek na minusie (8+, 14-), lipiec – aż 83% (3+, 15-) spośród spółek debiutujących w tym słonecznym miesiącu było w październiku nadal pod kreską z dnia debiutu, czerwiec – jeszcze gorzej 86% (2+, 12-), w loterii majowej mamy już tylko jednego zwycięzcę, spośród 13 spółek debiutujących w maju ’11 tylko jedna spółka jest w październiku powyżej poziomu zamknięcia z pierwszego dnia notowań (a więc 92% spółek na minusie), tutaj oddajmy honor, nie jest to mały plus, bo ponad 250% - taki wzrost zanotował Dom Aukcyjny Abbey House SA.. wyceniany obecnie przez rynek na 170 mln zł (bez komentarza..). Kwiecień podobnie dwie na plusie, 13 „w plecy” (87%). Można wysnuć takie wnioski, że jeżeli nie pozbędziesz się papieru w czasie pierwszych tygodni notowań, to potem twoje szanse na zysk maleją z każdym dniem dość poważnie – czyli dochodzimy do teorii klasycznego gorącego kartofla.. i dochodzimy do prostego przepisu „jak stać się inwestorem długoterminowym?” a w zasadzie długowiecznym, gdzie długość inwestycji zależy nie od naszego życia, lecz życia spółki, bo to że ją przeżyjemy wydaje się pewne.. oczywiście trzeba sprawiedliwie przyznać, że od początku roku indeks wig20 spadł o ponad 15%, a NCIndex nawet ponad 30%, ale nie wszystko da się tym wytłumaczyć.. Tutaj poruszyliśmy tez nieopatrznie kolejny problem korelacji pomiędzy indeksem NC, a innymi wskaźnikami koniunktury giełdowej.. tak się właśnie składa, że o wiele chętniej koreluje się on z kolorem czerwonym niż zielonym.. cóż taki już jego urok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz